Zmierzałam wolnym krokiem w kierunku sklepu, gdzie miałam zamiar kupić sobie coś na polepszenie humoru. Niebo się już pociemniało, a zegary za chwilę wybiją godzinę dwudziestą. Parę minut mi zajęło dojście do miejsca, gdzie zakupiłam paczkę krewetkowych chipsów, dwa kartoniki pepero, owocowe napoje, ryżowe ciasteczka i sześć pudełek ramen. Z tym wszystkim wróciłam do akademika, gdzie od razu pokierowałam się na drugie piętro, prosto do pokoju przyjaciela. Bez pukania weszłam do środka. W pokoju był tylko Rowoon, który siedział na brzegu łóżka, trzymając w rękach telefon. Zdjęłam buty, po czym usiadłam obok niego, aby zaraz przesunąć się pod ścianę i schować pod leżącą tam bluzą bruneta, który spojrzał na mnie zaciekawiony.
- Gdzie byłaś? - spytał, również przesuwając się pod ścianę. Ciekawość, ale i zmartwienie można było od niego wyczuć z daleka. W pokoju nie było współlokatora chłopaka, co mnie trochę cieszyło.
- Kupiłam sobie przekąski, żeby polepszyć sobie humor - odpowiedziałam, kładąc głowę na jego ramieniu i wyjmując z torebki paluszki w czekoladzie. Otworzyłam paczkę, po czym wyjęłam z niej dwa pepero, jedno dałam chłopakowi, a drugie sama zaczęłam jeść.
- Dlaczego? Co ci go zepsuło? - dopytywał.
- Szkoda gadać, po prostu muszę się pocieszyć - mruknęłam wymijająco, nie chcąc mu opowiadać o porażce jaką zaliczyłam parę godzin wcześniej. Że też musiałam się potknąć o własne nogi i wylądować prosto przed moim rywalem. Brunet przyjrzał mi się uważnie, ale w końcu skinął głową, mrucząc tylko ''ufam ci''. Odetchnęłam cicho. Chłopak zajął miejsce obok mnie, kładąc się, a głowę umieszczając na moich kolanach. Automatycznie moja dłoń powędrowała do jego włosów, przeczesując je. Taki nawyk.
- Powinienem je przefarbować, czyż nie? Znudził mi się ten brąz - mruknął, przymykając oczy.
- W takich wyglądasz najlepiej. A może ja bym sobie rozjaśniła? Chociaż nie... Wolę mój brąz. Dobra, nie było tematu - mówiłam, robiąc przerwy w zdaniach. W odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech przyjaciela. Siedzieliśmy tak w ciszy przez kilka (kilkadziesiąt?) minut, aż zasnęłam. Obudził mnie dźwięk jego telefonu. Rowoon nie reagował, a gdy spojrzałam na jego twarz, zauważyłam, że też zasnął. Uśmiech sam pojawił się na moich ustach. Jak najdelikatniej umiejąc, wyjęłam urządzenie z jego kieszeni. Odblokowałam ekran, ciesząc się, że dzień wcześniej pokazał mi swoje hasło. Na ekranie ukazywała się godzina 3:45 nad ranem. Kliknęłam ikonkę u góry, a moim oczom ukazała się nowa wiadomość.
- Gdzie byłaś? - spytał, również przesuwając się pod ścianę. Ciekawość, ale i zmartwienie można było od niego wyczuć z daleka. W pokoju nie było współlokatora chłopaka, co mnie trochę cieszyło.
- Kupiłam sobie przekąski, żeby polepszyć sobie humor - odpowiedziałam, kładąc głowę na jego ramieniu i wyjmując z torebki paluszki w czekoladzie. Otworzyłam paczkę, po czym wyjęłam z niej dwa pepero, jedno dałam chłopakowi, a drugie sama zaczęłam jeść.
- Dlaczego? Co ci go zepsuło? - dopytywał.
- Szkoda gadać, po prostu muszę się pocieszyć - mruknęłam wymijająco, nie chcąc mu opowiadać o porażce jaką zaliczyłam parę godzin wcześniej. Że też musiałam się potknąć o własne nogi i wylądować prosto przed moim rywalem. Brunet przyjrzał mi się uważnie, ale w końcu skinął głową, mrucząc tylko ''ufam ci''. Odetchnęłam cicho. Chłopak zajął miejsce obok mnie, kładąc się, a głowę umieszczając na moich kolanach. Automatycznie moja dłoń powędrowała do jego włosów, przeczesując je. Taki nawyk.
- Powinienem je przefarbować, czyż nie? Znudził mi się ten brąz - mruknął, przymykając oczy.
- W takich wyglądasz najlepiej. A może ja bym sobie rozjaśniła? Chociaż nie... Wolę mój brąz. Dobra, nie było tematu - mówiłam, robiąc przerwy w zdaniach. W odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech przyjaciela. Siedzieliśmy tak w ciszy przez kilka (kilkadziesiąt?) minut, aż zasnęłam. Obudził mnie dźwięk jego telefonu. Rowoon nie reagował, a gdy spojrzałam na jego twarz, zauważyłam, że też zasnął. Uśmiech sam pojawił się na moich ustach. Jak najdelikatniej umiejąc, wyjęłam urządzenie z jego kieszeni. Odblokowałam ekran, ciesząc się, że dzień wcześniej pokazał mi swoje hasło. Na ekranie ukazywała się godzina 3:45 nad ranem. Kliknęłam ikonkę u góry, a moim oczom ukazała się nowa wiadomość.
✉ Od: HwiHwi
Jesteśmy już pod akademikiem, ale ochrona zamknęła drzwi. Ratuj nas albo będziemy spać na dworze.
Zaśmiałam się pod nosem. Co prawda nie do końca zrozumiałam przesłanie wiadomości, ale najważniejsze chyba wyłapałam. Spojrzałam jeszcze raz na Seokwoo. Upewniając się, że śpi, delikatnie zdjęłam jego głowę ze swoich kolan i ułożyłam ją na poduszce. Przykryłam go kocem i trzymając jego telefon w dłoni, wyszłam z pokoju, uprzednio gasząc światło. Korytarz spowity był w ciemnościach, więc zmuszona byłam do zapalenia latarki w telefonie, aby następnie powoli ruszyć. Na schodach udało mi się jakoś iść, ale gdy byłam prawie na samym dole, potknęłam się i wylądowałam na zimnej podłodze. W ostatnim momencie udało mi się zatrzymać głowę przed uderzeniem. Usłyszałam kroki, a gdy uniosłam wzrok dałam radę tylko zobaczyć czyjeś zgrabne nogi opięte w rurkach.
- Wow, to musiała być zła podróż. Wszystko w porządku? - odezwał się, a ja po chwili skojarzyłam głos. Przybiłam sobie mentalnie piątkę w czoło, po czym powoli się podniosłam. Czułam ból w lewym kolanie, ale zignorowałam to, jak tylko mogłam. Poczułam jego ręce, pomagające mi ustać prosto.
- Tak, dzięki - mruknęłam, poprawiając sweterek.
- Uważaj następnym razem - powiedział, wciąż patrząc na mnie uważnie.
- Wiesz...chciałam nauczyć się latać. Porażki są dopuszczalne za pierwszym razem - zaśmiałam się, nie chcąc wyjść na mega niezdarę. Ale kiedy on zaczął się śmiać głośniej, zrozumiałam, że zamiast niezdary zrobiłam z siebie kretynkę. Czyli typowa noc z życia Hany. Niech mnie ktoś zastrzeli.
- Co tu robisz o takiej porze? - spytał nagle.
- O właśnie! Pomóż mi, błagam. Muszę pomóc dostać się tutaj prawdopodobnie paru osobom, a drzwi są podobno zamknięte. Co mam zrobić?! - zaczęłam panikować, obracając się wokół. Robiłabym pewnie tak dalej, gdyby nie jego ramiona skutecznie mi to uniemożliwiające. Wzięłam głęboki wdech, uspokajając się. W myślach odnotowałam, aby się ogarnąć, bo odkąd tu jestem targają mną hormony, a nastrój i humor zmieniają mi się w ciągu kilku minut. Będąc jeszcze w Ameryce zdarzyło mi się to tylko raz, tuż po poznaniu Yifana. Dopiero kilka tygodni później udało mi się doprowadzić do stanu normalności. Mam wielką nadzieje, że tutaj uda mi się uczynić to szybciej. Mimo, że nawet nie znam jeszcze powodu mojego zachowania.
- Pomogę ci - powiedział, wyrywając mnie z zamyśleń. Skinęłam głową i w tej samej chwili poczułam wibrację w ręku. Odblokowałam telefon, a tam czekały na mnie trzy wiadomości.
✉ Od: HwiHwi
Gdzie ty jesteś? Zamarzam tu z tymi debilami!
✉ Od: Zuho
Rusz swój zacny tyłek wielkoludzie
✉ Od: HwiHwi
Jeśli nie pojawisz się tu w ciągu 10 minut to obiecuję, że pożegnasz się ze swoją śliczną twarzyczką pedale
Zaśmiałam się czytając wiadomości od widocznie zdesperowanych przyjaciół mojego przyjaciela. Schowałam urządzenie i znów popatrzyłam na Marka. Jedynym co oświetlało teraz jego twarz była lampka, którą zauważyłam dopiero teraz. Umieszczona była w rogu pomieszczenia i nie dawała za wiele światła. Jednak wystarczająco, aby coś zobaczyć. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie teraz jest ochroniarz, ale szybko odrzuciłam tą myśl. Nie chcę kłopotów za hałasowanie w nocy.
- To jak to zrobimy? - spytałam. Mark otworzył usta, chcąc się odezwać, ale po chwili je zamknął, patrząc na coś za mną. Moją reakcją było szybkie odwrócenie się. Głośne westchnięcie ulgi opuściło me usta, gdy zobaczyłam, że to tylko Yugyeom, Jaebum, Hyeseok i Jackson. Ta ostatnia dwójka ciągnęła się za nimi z wielką niechęcią. Stanęli przed nami i jestem pewna, że z boku to wygląda jak gang nastoletnich debili. Brunetka miała dwa kucyki, a na jej twarzy nie było ani grama makijażu. Yugyeom miał na sobie za małą koszulkę i dresy z jedną podwiniętą do kolana nogawką, a drugą opuszczoną normalnie. Jaebum miał policzek ubrudzony w czekoladzie, a włosy Jacksona przypominały jakieś gniazdo. Gdy przeniosłam wzrok na Marka, on wcale nie wyglądał dziwnie. Miał ułożone włosy, normalną koszulkę, rurki i trampki. Zaczęłam się zastanawiać, czy ja też wyglądam jak postrach. Odrzuciłam jednak tą myśl, gdy przyszedł kolejny sms.
✉ Od: HwiHwi
Liczę do pięciu, a potem możesz uciekać
Odwróciłam się szybko w stronę czerwonowłosego. On jakby czytał mi w myślach, zignorował przybyłych przyjaciół i pociągnął mnie za rękę w stronę wyjścia. Słyszałam za sobą niewyraźny krzyk Hyeseok, ale nie miałam chyba na to czasu. Muszę ocalić przyjaciela, jakkolwiek by to nie brzmiało.
Podeszliśmy do drzwi. Ja stanęłam z boku, przyglądając się jak Mark pochyla się i dłubie w zamku. Chwilę później drzwi się otworzyły, a on spojrzał na mnie.
- Macie dwie minuty zanim włączy się alarm - powiedział szybko, a ja zerwałam się z miejsca, wybiegając z budynku. W świetle ulicznych lamp zdołałam ujrzeć grupkę osób stojącą pod drzewem po lewej. Podbiegłam do nich, a oni popatrzeli na mnie jak na zbiega z psychiatryka. Tak, wiem, że nie wyglądam pięknie o tej porze, ale zignorujmy to.
- Pospieszcie się - powiedziałam głośno, a oni nie czekając dłużej, ruszyli biegiem do wejścia. Podążałam za nimi i dopiero teraz naliczyłam, że jest ich trzech. Oni weszli pierwsi, za nimi ja, a Mark od razu zamknął za nami drzwi. Oparłam się o kolana, pochylając w przód i spuściłam głowę. Zaczęłam głośno oddychać, co było do mnie nie podobne. Jestem tancerką, wysiłek to dla mnie nic nowego. Chociaż przyznać muszę, że od jakichś czterech miesięcy nic nie robiłam. Mam teraz za swoje.
- Że co?!
Głośny krzyk, rozchodzący się po całym holu zmusił mnie do wyprostowania się. Nieznajomy mi chłopak z czerwonymi włosami stał naprzeciw Jacksona, a ręce miał zaciśnięte na jego koszulce. Obok niego stał Rowoon, którego mina również nie była zadowolona. Ale kiedy on tu przyszedł?! Co tu się dzieje? Wysoki chłopak również podszedł do tamtej trójki, mierząc ich wzrokiem, ale nic na razie nie mówiąc. A ten z jaśniutkimi włosami stał z boku, machając ręką. Chwilę później rozpoznałam w nim chłopaka z pokoju nade mną. Mark wciąż był obok mnie, opierając się o ścianę z założonymi rękami. Hyeseok siedziała na schodku, twarz chowając w dłoniach. Jackson powiedział coś do reszty, ale nie dałam rady usłyszeć co. Następnym, co zauważyłam była pięść czerwonowłosego spotykająca się z twarzą Jacksona.
- Yah! - krzyknęłam głośno, podbiegając do nich od razu. Walnęłam Rowoona w ramię, a ten spojrzał na mnie błagalnie. Wymachując rękami wskazałam na trzymającego się za twarz, ale wciąż uśmiechniętego Jacksona i stojącego kawałek dalej płonącego. Na szczęście zrozumiał mój przekaz i podszedł do swojego kolegi odciągając go w stronę schodów. Chciałam podejść do blondyna i sprawdzić, czy wszystko w porządku, ale nie dane mi to było. Poczułam duże ramiona, które podniosły mnie do góry, a następnie przerzuciły sobie przez ramię. Wow. Wysoko.
- Nie zbliżajcie się do niej! - krzyknął Rowoon. Nie rozumiałam tego, co się właśnie działo. Byłam niesiona do góry, przez co po jakimś czasie zachciało mi się wymiotować. Zwisanie głową w dół i do tego jakieś podskoki to nic fajnego. Dopiero, gdy zostałam położona na łóżko, odetchnęłam głęboko. Spojrzałam na chłopaków stojących przede mną. Dopiero po chwili zorientowałam się, że jesteśmy w moim pokoju.
- Jestem Juho, to Dawon, a tamten to Hwiyoung. Lepiej się do niego dzisiaj nie odzywać, bo jest zły - przedstawił się ten o płonących włosach, wskazując najpierw na niższego chłopaka obok niego, a następnie na jasnowłosego, stojącego pod oknem. Rowoon usiadł obok mnie. Złapał moją twarz w swoje dłonie i zaczął ją oglądać z każdej strony. Odtrąciłam go, odsuwając się następnie na drugi koniec łóżka. Zmierzyłam całą czwórkę wzrokiem, a następnie głośno westchnęłam.
- Co to miało być? I co niby znaczyły twoje słowa, hm? Co wy do siebie macie? Właśnie zapewne odstraszyłeś jedynych znajomych jakich tu znalazłam, no - jęknęłam niepocieszona. Osunęłam się niżej, założyłam ręce na piersi. Chciałam tupnąć, ale z racji, że na wpół leżałam, pozwoliłam sobie jedynie na fuknięcie i odwrócenie głowy. Zachowuję się jak dziecko, wiem.
- To ci twoi znajomi? Jeny, Yu... - zaczął, ale skarciłam go wzrokiem. - Hana. - poprawił się i kontynuował. - To ci twoi znajomi? Dlaczego z tylu osób w akademiku musiałaś poznać akurat ich? Błagam, nie koleguj się z tymi półgłówkami. To nie jest towarzystwo dla ciebie. Nie popełniaj tego samego błędu, co w Ameryce, okey?
- Nie będziesz wybierał mi przyjaciół - warknęłam, włączając swój tryb zimnej suki. Nie chciałam tego. To była jedna z wielu rzeczy, których najbardziej chciałam uniknąć. Kłótnie z Seokwoo to coś, czego nienawidzę. - Sama zdecyduję czy warto się z nimi zadawać - dodałam, wstając z łóżka.
- Chcę dla ciebie jak najlepiej, dlaczego mi to utrudniasz? Znam ich dłużej niż ty, wiem jacy są. Hana proszę, posłuchaj mnie, dobrze? Skarbie, martwię się - mówił Rowoon, łapiąc mnie za rękę w ostatnim momencie, gdy chciałam wyjść. Pociągnął mnie w swoją stronę, a ja nie opierając się, upadłam na jego kolana. Zagryzłam wargę, zaciskając pięści na jego koszulce. Poczułam jego dłonie na moich plecach, gdy uspokajająco mnie po nich gładził. Tej nocy, a właściwie to już prawie ranka, siedziała w ramionach bruneta, w ciszy, po prostu się tuląc, trochę płacząc, aż w końcu zasnęłam.
Wooooow, nie wiem co się wydarzyło między chłopakami, ale niech nie mieszają w to biednej Hany ;;; Rozdział suuupi suuupi i cieszę się, że pojawił się tak szybciutko! Mam nadzieję, że kolejny również pojawi się szybko, kocham xx
OdpowiedzUsuń