6 września 2017

03. New people

Obudziłam się, słysząc dzwonek mojego telefonu. Wyciągnęłam urządzenie z pod poduszki i z wciąż przymkniętymi powiekami, odebrałam.
- Halo? - mruknęłam, kładąc się z powrotem. Cały wczorajszy wieczór spędzony z nimi na świeżym powietrzu wymęczył mnie, dzięki czemu, gdy wróciliśmy przed drugą nad ranem od razu poszłam spać. Moje wrażenie o chłopakach jest jak najbardziej pozytywne. Dawon od początku był przyjazny, radosny, a jego uroczy wygląd był bardzo trafiony do jego zachowania. Taeyang mimo, iż z początku nie odzywał się za wiele wpadł mi w oko najbardziej dzięki swojemu uśmiechowi, który, gdy jest szczery sięga aż oczu, co jest super. Poza tym, gdy później się rozkręcił to nie mógł przestać mówić. Spodobało mi się to.
- Obudziłem cię? Przepraszam! Razem z Tae wybraliśmy się do sklepu i chciałem spytać, czy nic nie potrzebujesz - odezwał się Rowoon po drugiej stronie telefonu. Zmrużyłam oczy, szybko zastanawiając się, co jest mi potrzebne. Jednak nic nie przychodziło mi na myśl.
- Chcę coś słodkiego i tyle mi wystarczy - odpowiedziałam, na co on tylko mruknął coś niezrozumiałego dla mnie, ale zgodził się. Rozłączyłam się, odkładając telefon na miejsce. Przekręciłam się na drugi bok, wtulając się w poduszkę, ale jednak nie udało mi się już usnąć. Podniosłam się z łóżka, odrzucając kołdrę i dopiero zauważyłam, że Molly tutaj nie ma, więc od razu przeszłam do łazienki, gdzie się odświeżyłam. W samej bieliźnie wróciłam do pokoju. Z szafy wyjęłam czarne rurki z przecięciami na kolanach oraz białą koszulkę z nadrukiem pandy. Ubrałam się,  włosy zostawiłam rozpuszczone, po czym nałożyłam lekki makijaż. Spojrzałam na zegarek w telefonie, który wskazywał godzinę 11:32. Zabrałam więc telefon i wyszłam z pokoju, zamykając go, a kartę chowając do kieszeni. Szłam przed siebie, a nogi poprowadziły mnie, aż na zewnątrz. Nie wychodziłam za daleko, bo zimne powietrze krążyło wokół, a geniusz jakim jestem ja nie wziął żadnego swetra. Przybiłam sobie mentalną piątkę w czoło. Mimo to, oparłam się o ścianę i patrzyłam na dziedziniec. Cisza wciąż panowała wokół, a ja chciałam, aby już wszyscy powracali z ferii, żebym mogła kogoś poznać.
Nagle z prawej strony, po ścieżce, wyjechał chłopak na deskorolce. Głowę miał spuszczoną, więc nie byłam w stanie zobaczyć jego twarzy. Cofnęłam się o krok, aby mnie nie zauważył i wciąż wpatrywałam się w jego ciało. Próbował zrobić skok na tej deskorolce, ale mu nie wyszło. Zabawka odjechała, a on kopnął w krzaczek po jego lewej. Zapewne był sfrustrowany. Wpatrywałam się tak w niego przez jakiś czas, podczas którego próbował robić różne triki na deskorolce. O mało nie dostałam zawału, gdy poczułam jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Podskoczyłam zaskoczona, przerażona, a zarazem zirytowana, że ktoś mnie przyłapał.
- Nie ładnie podglądać tak ludzi bez ich wiedzy - powiedziała dziewczyna, która stanęła obok mnie. Miałam wrażenie, że moje serce zaraz wyskoczy z piersi. Zmierzyłam ją wzrokiem, a ona tylko posłała mi mordercze spojrzenie. Miryung. - Nie wiem czy mnie pamiętasz, ale obudziłaś mnie ostatnio w środku nocy - dodała, uśmiechając się fałszywie.
- Nigdy więcej nie zachodź mnie od tyłu - rzuciłam, wywracając oczami, po czym odeszłam kawałek, ale ona zrobiła coś, czego się nie spodziewałam.
- Oppa! - krzyknęła i w podskokach podbiegła do owego chłopaka. On na dźwięk jej głosu się odwrócił, dzięki czemu mogłam w nim rozpoznać Xero. Miryung zatrzymała się tuż przed nim, po czym głośno i wyraźnie, abym mogła słyszeć powiedziała: - Tamta dziwna osoba cię podglądała i trochę ośliniła obserwując cię, oppa. 
Ciemne oczy chłopaka chwilę później spoczęły na mnie, a kąciki ust delikatnie się uniosły. Mrugnął do mnie, po czym spojrzał na brunetkę przed nim.
- W końcu jest na co popatrzeć, nie? - zaśmiał się, a ona już się nie odezwała. Mruknęła coś pod nosem, po czym odwróciła się i odeszła do drzwi budynku. I oczywiście musiała zaczepić o mnie ramieniem. Ale nie chciałam robić z tego afery, więc to zignorowałam i zeszłam po schodkach na dziedziniec, stając tym samym parę metrów od chłopaka.
- To ten...wybacz za to - zająknęłam się, machając przy tym ręką. Ciemnowłosy tylko się zaśmiał, po czym na deskorolce podjechał bliżej mnie, dłonią przejeżdżając po moim przedramieniu, na co zadrżałam, bo jego lodowate dłonie sprawiły, że przeszedł mnie dreszcz.
- Nic się nie stało, schlebia mi, że taka ładna osóbka mnie podglądała - powiedział. 
- Przestań. Te teksty są oklepane - mruknęłam. Jego radosny śmiech rozbrzmiał w moich uszach.
- Ale działają na ciebie, nie mam racji? - spytał, unosząc brwi. Cały czas jeździł na desce wokół mnie, przez co musiałam się obracać, aby spoglądać mu w oczy. Wzruszyłam ramionami, jako odpowiedź. - Do jakiej klasy będziesz chodzić? Bo musisz być tu nowa.
- Jestem. Do drugiej na profilu tanecznym, a ty? Wokal? Nie wyglądasz na wokalistę, ale pozory mogą mylić.
- Nie jestem wokalistą - zaśmiał się, po czym dodał: - Też jestem na tanecznym, ale trzecia klasa. Możesz mi mówić oppa.
- Nie jesteś z Korei, prawda? Więc zapomnij, że będę tak do ciebie mówić - powiedziałam, wywracając oczami. Po jego akcencie mogłam wywnioskować, że jest obcokrajowcem.
- Nie masz racji. Jestem stuprocentowym Koreańczykiem, po prostu wychowałem się w San Francisco i Hong Kongu, ale ty też nie jesteś stąd, więc?
- Wychowałam się w Los Angeles, ale narodowość mam Tajwańską. Więc jeśli ci łatwiej to śmiało mów po chińsku lub angielsku - oznajmiłam, a on od razu skinął głową i już każde kolejne zdanie tego dnia z jego ust w moim kierunku było właśnie po chińsku, co mnie lekko zdziwiło, bo jak Koreańczyk może tak dobrze władać tym językiem?. Rozmawialiśmy tak jeszcze trochę. Pożegnałam się z nim, gdy zauważyłam Rowoona i Taeyanga przy bramie akademika. Obaj nieśli po reklamówce. Rozmawiali między sobą zawzięcie, ale kiedy tylko do nich podbiegłam - przestali.
- Co ty tu robisz? - spytał Rowoon, a ja wzruszyłam tylko ramionami.
- Gdzie masz moje słodycze? - Podeszłam bliżej, zaglądając do reklamówki, którą trzymał w prawym ręku. Nie zobaczyłam tam nic, co mogłoby być tym, co chciałam. Wydęłam wargi niezadowolona, stając zaraz naprzeciw niego. - Masz coś dla mnie? - zapytałam.
- Nie jedz słodkiego, bo będziesz gruba - odpowiedział, śmiejąc się, po czym mnie wyminął i skierował do wejścia. Zawiedziona odwróciłam się na pięcie z zamiarem pójścia za nim, ale ręka Taeyanga, który złapał mnie za rękaw koszulki skutecznie mi to uniemożliwiła. Spojrzałam na niego znad ramienia, a on wtedy wyjął z reklamówki Pepero i wystawił w moją stronę. Od razu się uśmiechnęłam, odbierając kartonik.
- Dziękuję - powiedziałam.
- Nie ma za co. Chodź do środka, bo jest zimno, a ty wyglądasz jakbyś miała za chwilę zemdleć z chłodu - powiedział, po czym jak gdyby nigdy nic zarzucił rękę mi na ramiona i pociągnął w stronę wejścia. Tam, jak się okazało, przy oknie stał Rowoon, czekający na nas. Posłał nam rozbawione spojrzenie, po czym skierował się w stronę schodów. Taeyang, który w końcu mnie puścił ruszył za nim. I ja także, dopóki nie ujrzałam tańczącego bruneta w korytarzu obok schodów. Nie fatygowałam się, aby dalej za nimi podążać. Wolnym krokiem ruszyłam po holu, cały czas wpatrując się w tańczącego chłopaka. Jego ruchy były szybkie, skupiony był na swoich nogach, co idealnie widziałam z daleka. Podchodząc bliżej zauważyłam słuchawki zwisające mu z uszu. Uśmiech sam pojawił się pod moim nosem. Kilka chwil później skończył, głośno oddychając i opierając się o parapet. Zdecydowałam się podejść i zagadać. Kto wie.
- Świetnie tańczysz - powiedziałam, stając obok niego i jednym, sprawnym ruchem wyciągając mu słuchawki  z uszu. Zaskoczony chłopak odskoczył ode mnie, wydając przy tym nienaturalnie wysoki dźwięk.
- Nie strasz mnie! - rzucił po chwili. Zaśmiałam się, a on razem ze mną i muszę przyznać, ma uroczy śmiech. - Jestem Hansol - przedstawił się, wyciągając do mnie rękę, a ja od razu ją uścisnęłam ją.
- Hana, miło mi poznać. Jak już mówiłam, świetnie tańczysz. Zapewne na ten kierunek chodzisz, prawda? - spytałam, opierając się o parapet za mną. Brunet skinął głową.
- Właściwie dopiero zaczynam. Jestem pierwszoroczniakiem.
- O! Czyli jestem twoją nooną, ale nie martw się, nie musisz tak na mnie mówić, nie jestem stąd - rzuciłam radośnie, czochrając go po włosach. - Jesteś pierwszą normalną osobą jaką tu poznałam. No, oprócz mojego przyjaciela i jego przyjaciół - dodałam, a na twarzy blondyna pojawił się szeroki uśmiech.
- Cieszy mnie to, noona. Jakbyś chciała kiedyś pooglądać albo potańczyć razem ze mną, możesz przyjść do piwnicy. Ćwiczę tam razem z przyjaciółmi - powiedział, w tym samym czasie chowając telefon wraz ze słuchawkami do kieszeni dresów.
- Z chęcią przyjdę, a teraz już lecę. Miłego dnia! - krzyknęłam i odeszłam. Skierowałam się na drugie piętro, gdzie znajduje się mój pokój. Zamierzam się w nim zaszyć do końca dnia, może pooglądać jakąś dramę na laptopie. Przemierzałam kolejne schodki, nucąc pod nosem nieznaną mi melodię. Z racji, iż wzrok miałam wlepiony w swoje stopy, nie zauważyłam nadchodzącego z naprzeciwka chłopaka i na niego wpadłam. Fuknęłam pod nosem, kiedy odbiłam się od jego klatki piersiowej, a paczka paluszków, którą trzymałam, wypadła mi z dłoni.
- Patrz jak łazisz - mruknęłam, podnosząc swoje słodycze. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że ten typek wcale się nie ruszył. - Masz jakiś pro... - zaczęłam, ale urwałam w momencie, gdy uniosłam wzrok i napotkałam twarz ciemnowłosego chłopaka, z którym rozmawiałam paręnaście minut wcześniej - Um...znaczy... Przepraszam, powinnam uważać jak chodzę - wyjąkałam.
- Zdecyduj się w końcu. Naskakujesz na mnie czy przepraszasz? - zaśmiał się głośno. Poczułam ciepło na policzkach i byłam pewna, że stałam się czerwona jak pomidorek. Wzięłam głęboki wdech, po czym odpowiedziałam.
- Zależy, jak na to spojrzymy - wydukałam.
- Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, czyż nie? - spytał żartobliwie, a ja skinęłam tylko głową. Zastanawiałam się, co zrobić. - Może uznajmy, że wina leży po obu stronach. A w zamian rekompensaty zabiorę cię do kawiarni, ale to ty stawiasz - dodał, ukazując szeroki uśmiech. Zastanowiłam się przed chwilą, analizując dokładnie jego słowa.
- Niech będzie - zgodziłam się.
- W takim razie chodźmy! - wykrzyknął, łapiąc mnie za rękę i zaczął iść w stronę wyjścia. W miarę szybko mu się wyrwałam, zatrzymując tym samym jego ruchy.
- Muszę iść najpierw do pokoju. Możesz tu na mnie poczekać - powiedziałam, a on skinął głową. Szybkim krokiem wróciłam do mojego pokoju, gdzie zostawiłam słodycz, a zabrałam portfel oraz kurtkę. Poprawiłam włosy oraz makijaż i już po dziesięciu minutach znów stałam obok niego. Razem ruszyliśmy w stronę wyjścia z akademika, a następnie Xero zabrał mnie do kawiarni, znajdującej się dwie ulice dalej. Całą drogę rozmawialiśmy o szkole i akademiku. Kiedy doszliśmy do kawiarni Venus, zamówiłam dla nas po gorącej czekoladzie i kawałku ciasta, na który uparł się mój towarzysz. Usiedliśmy przy stoliku koło okna i rozmowy znów nabrały rozbiegu. Tematy nam się nie kończyły. Xero okazał się naprawdę miłym i uroczym chłopakiem. Jego śmiech to chyba najbardziej zaraźliwy i słodki dźwięk, jaki dane było mi słyszeć. W kawiarni spędziliśmy około dwóch godzin, po czym postanowiliśmy wracać.
- Podobają mi się twoje włosy - powiedziałam, gdy dochodziliśmy już do akademika. Chłopak się zaśmiał, kiwając głową.
- Jesteś chyba jedyną, której się podobają. Wszyscy moi przyjaciele mówią, że wyglądam źle - mruknął, robiąc nagle smutną minę. Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem.
- Naprawdę? Przecież to niemożliwe! - krzyknęłam oburzona. Xero tylko pokiwał głową, wzruszając ramionami. Weszliśmy razem do budynku, ale on stwierdził, że idzie się z kimś spotkać, więc tak o to ja poszłam w górę, a on gdzieś zniknął. Weszłam do swojego pokoju, odrzucając kurtkę oraz buty na bok. Przeciągnęłam się, ziewając głośno. Przerwał mi dźwięk mojego telefonu, dochodzący gdzieś z podłogi. Wcale się nie śpiesząc podeszłam do leżącej na ziemi kurtki i wyjęłam urządzenie. 
Widząc nieznany numer na ekranie, odrzuciłam połączenie, a następnie położyłam telefon na biurku. Przeszłam do łazienki, gdzie załatwiłam potrzeby fizjologiczne i przemyłam twarz. Po powrocie do pokoju zignorowałam znów dzwoniący telefon i położyłam się na łóżku. Uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy. Niestety, nie dane mi było tak leżeć, bo ktoś usilnie próbował się do mnie dodzwonić. Zirytowana zgarnęłam telefon i odebrałam.
- Możesz przestać do mnie dzwonić? - warknęłam. Nie bardzo mnie obchodziło, kim jest dana osoba. Skoro nie był to ktoś ważny, lepiej niech mnie nie denerwuje, bo nie skończy się to miło.
- Dlaczego tak witasz się ze znajomymi? Stęskniłem się, a ty odebrałaś dopiero za ósmym razem. Myślałem, że nie zrobisz tego wcale - zaśmiał się głos po drugiej stronie. Nie czekając na więcej słów, rozłączyłam się. Niech ci idioci przestaną mnie nachodzić. Zanim wyjechałam ze Stanów, każdego dnia przesiadywali pod moim domem. Wiele razy chodzili za mną po mieście. A teraz, gdy stamtąd zniknęłam przerzucili się na telefon. Ugh, głupia ja.
Nie zastanawiając się długo wyjęłam z telefonu kartę, którą od razu przełamałam na pół i wyrzuciłam do śmietnika. Wyszłam z pokoju, od razu kierując się piętro wyżej. Bez pukania weszłam do środka, ale wcale nie było tam Rowoona. Zamiast niego, na sąsiednim łóżku leżał brunet. Miał przymknięte oczy, a w uszach słuchawki. Nie przyglądałam mu się bardziej. Szybko, ale zarazem cicho postanowiłam się wycofać. Zamknęłam drzwi, oddychając głęboko dopiero po puszczeniu klamki. Gdzie ten małpiszon się podziewa...
- Hana! - krzyk rozległ się po całym korytarzu. Uniosłam wzrok i od razu ujrzałam zaginionego. Zmierzał w moją stronę, a ja postanowiłam to przyśpieszyć. Podbiegłam do niego, od razu obejmując go rękoma w pasie i mocno się w niego wtulając. Brunet trochę się zachwiał pod wpływem mojego ciała, ale po chwili również objął mnie ramionami. Jego dłoń opiekuńczo pogłaskała mnie po głowie, a ja zamknęłam oczy. Byłam bliska wybuchnięcia płaczem. - Co się stało? - spytał spokojnie, wciąż głaszcząc mnie po głowie. Pokręciłam tylko głową, zaciskając dłonie na jego koszulce.
- Niech ten koszmar się już skończy - szepnęłam po długiej chwili milczenia między nami. Rowoon nic nie powiedział. Poczułam tylko, że jego uścisk się wzmocnił. Tego potrzebowałam. Poczucia bliskości kogoś dla mnie ważnego. Mam ogromną nadzieję, że tutaj się odnajdę. Znajdę ludzi, z którymi będę chciała spędzić resztę życia. Zaznam w końcu szczęścia. 


1 komentarz:

  1. No, no, podziało się. Hana i Sorin niezbyt chyba za sobą przepadają, z tego co widzę. To cute, że Bobby dał Hanie peppero, ale i tak wole Marka, sorry not sorry XD Mam nadzieję, że to jednak z nim będzie, bo inaczej bardzo się rozgniewam, a tego nie chcesz. Tak więc no, czekam na dalszy rozwój akcji i do następnego xx

    OdpowiedzUsuń